Zespół koordynujący projekt „Śladami Żydów na Górnym Śląsku” do realizacji tego zadania zaprosił uczniów klas trzecich. Podzieleni na zespoły robocze uczniowie, kierując się relacjami świadków tamtych wydarzeń, rozpoczęli swoją wędrówkę, zapuszczając się w głębsze tereny leśne. Ponad sześćdziesiąt lat temu zbiegli więźniowie znaleźli w jednym z tutejszych przysiółków leśnych ( Książenice- Lasoki) schronienie. Pomocy udzieliło im małżeństwo Jurytków.
Relacja Bronisławy Jurytko- świadka tamtych wydarzeń.
„Jużeśmy przygotowywali się do snu. Mąż wrócił z obory(..) gdy rozległo się pukanie w szybę. Niemcy-albo Ruskie-powiedział mąż, ale pomyślałam, iż żołnierze nie stukaliby w okno, tylko w drzwi, albo weszliby od razu do izby. (..) więc pomyślałam, że to nie wojsko. Bruno( mąż) wyszedł do sieni, otworzył, a za chwilę weszła do izby chmara ludzi. Aż się przeraziłam, gdy ich ujrzałam, a serce rwało się z bólu. Wymarznięci, sini z zimna, wychudzeni, niektórzy boso, nogi czerwone jak krew, oczy błyszczące z gorączki, głowy ogolone. Przeżegnałam się odruchowo, a niektórzy z nich na ten widok łamiącym się głosem wyszeptali: „Niech będzie pochwalony..’, ale tak to mówili, że zaraz poznałam ,że to nie nasi. Każdy z nich jak najbliżej chciał pieca stanąć, a chmara ich była- już mówiłam chyba ze dwudziestu(..) byli w obozowych pasiakach, niektórzy na sobie jakieś dodatkowe marynarki, płaszcze chusty. Jeden stał tylko w samych spodniach, wiec mu przyniosłam coś na wierzch. Wyjęłam chleb, dwa ciepłe bochenki, bo u nas się piekło. Jeszcze były trochę ciepłe, wiec pokrajałam je na grube kawałki. Dziękowali, nie wszystko rozumiałam, rozgadali się.(..)
Któryś zaczął opowiadać: uciekli z transportu. Od kilku dni byli w drodze z obozu, jechali pociągiem. Potem ich wypędzono i maszerowali w kolumnie. Kto zostawał, tego zabijano. Po południu zaczęto do nich strzelać. Uciekli. Ukryli się w lesie. Jak się ściemniło, ruszyli w drogę. Już dalej iść nie mogą-„Przyjmiecie nas uratujecie?- zapytali. Zaczęli prosić, któryś płakał. I ja się też rozpłakałam. Mąż mój siedział na krześle, głowę spuścił tylko, a potem wstał i pokuśtykał- kulawy był- do drugiej izby, przyniósł trochę machorki, zrobił skręty i dał im, a mnie powiedział, że mam wziąć syna i pójść do drugiej izby i jakby co to ja o niczym nie wiem. Wreszcie usłyszałam jakieś szuranie, zaczęli wychodzić z kuchni.
Rano , mąż powiedział, abym nagotowała zupy.(..) Przygotowaliśmy wielki garnek ( pięćdziesiąt litrów), potem wyjęłam spory kawał mięsa, kaszy, ziemniaków i ugotowałam zupę. Jak się ściemniło, zanieśliśmy ja z mężem do stodoły, w której przechowywaliśmy siano. Tam się bowiem ukryli więźniowie. Gdy poczuli zapach mięsa i kaszy, to nagle z wszystkich stron wysunęły się głowy. Nawet tylu talerzy nie miałam, wiec z misek i wprost z garnka jedli. Każdego dnia piekłam cztery bochenki chleba i gotowałam pełny garnek zupy. Ukrywali się u nas przez osim dni. Ja tych dni nie liczyłam. Sami o tym później napisali. Któregoś dnia przed południem usłyszałam warkot silników, zajechał niemiecki patrol. Mąż wyszedł przed dom. Usłyszałam „Haftlinger! Jude. Nogi mi się zatrzęsły, ze kroku nie mogłam zrobić. Nie wiem, może się modliłam, a może stałam jak zamurowana. Bałam się podejść do okna, zobaczyć. Nie wiem ile czasu upłynęło, nim usłyszałam ponowny warkot silników. A potem przyszedł, któryś z sąsiadów i powiedział ,że w Leszczynach i Książenicach nie ma już Niemców” Wtedy Mąż wyjął brzytwę i po kolei każdego z ukrywających się ogolił. Wymyli się trochę, a oni podziękowali w różnych językach, aż wreszcie któryś po polsku porosił o kawałek kartki i pióro. Potem zaczął coś pisać i spisywać.
Oto treść tego dokumentu:
„My niżej podpisani, uciekinierzy z obozu Auschwitz, komunikujemy, że Jurytko Brunon, wieś Książnice, utrzymywał nas z narażeniem własnego i rodziny swojej życia osiem dni, karmiąc nas, dając pomieszczenie i noclegi i udzielając wszelkiej pomocy. Wszystko to czynił on w czasie, gdy oddziały niemieckie i SS ścigały uciekinierów w całej okolicy. Takim sposobem uratował on nam wszystkim życie, czyniąc to bez korzyści materialnych jako porządny człowiek.” Poniżej widniało czternaście podpisów:
-„B-1926- Dawid Wajnapel- doktor medycyny-Radomsko
- A-5289-Rotenberg Joseph, Paris
- B-3215 Szmul liebermann, Kielce-Płotek
- 117704-Abraham Stern-Antwerpia , Walvistr.Belgia
-46751-Abram Jacobson, Garbatka
- B-8304 Beniek Goldberg, Łódź
-128012- L. Fiszman, Rejowiec Lubelski
-19708 B. Fajgenbaum – Biała Podlaska
-B-2154- M. Eisenbeg, technik elektryczny –Płock
- B-9925 Samgleben, Łódź
- 117592-Dawid Kropfeld- Amsterdam
-105674-Hans Lehmann-Berlin
- 105205-Leo Lehmann-Berlin
- 171509-Alfons Sass-Wien
W 1991 roku izraelski Instytut Pamięci Narodowej Yad-Vashem przyznał rodzinie Jurytków Medal Sprawiedliwych wsród Narodów Świata.
Bibliografia:
Delowicz Jan, Śladem Krwi, Katowice 1995